Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamojszczyzna. Miłość do stryjecznej siostry. Romantyczne legendy o początkach kościoła w Dołhobyczowie

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Monumentalny kościół w Orłowie Murowanym
Monumentalny kościół w Orłowie Murowanym Bogdan Nowak
Neogotyckie świątynie można zobaczyć w wielu miejscowościach naszego regionu. Na Zamojszczyźnie powstały one wcześniej niż w innych zakątkach kraju. Jednym z pierwszych postawionych w tym stylu krajowych kościołów była murowana świątynia w Wielączy. Ogromne wrażenie na wiernych i turystach robią obecni także monumentalne neogotyckie kościoły w Dołhobyczowie i Komarowie Osadzie oraz neoromański – w Orłowie Murowanym.

Kościół w Wielączy to budowla jednonawowa z dwoma zakrystiami przy prezbiterium. Powstał według projektu Wacława Ritschla, a jego budowę rozpoczęto w 1821 r. Pierwotnie świątynię przeznaczono nie tylko na cele sakralne. Miała także pełnić funkcję kolejnej nekropolii rodziny Zamoyskich. Tak się jednak nie stało, gdyż Zamoyscy nadal mogli chować swoich zmarłych w zamojskiej kolegiacie; pozwoliły im na to carskie władze. Dziwna, trochę ponura świątynia w Wielączy jednak pozostała. Wygląda niesamowicie, zwłaszcza nocą. Bez wątpienia mogłaby stać się tłem dla wielu mrożących krew w żyłach opowieści…

Osnuty na motywach krakowskich

Trochę ponura, neogotycka „maniera” podobała się. Dlatego ten styl architektoniczny rozkwitał. Do takich świątyń zalicza się m.in. monumentalny kościół parafialny w Komarowie-Osadzie (z lat 1904–1911), w miejscowości Mokrelipie (powstał w latach 1907–1913) czy np. wielki, widoczny z daleka, strzelisty kościół w Łopienniku Górnym (jego kilkuletnią budowę zakończono w 1913 r.). Także m.in. w Zamościu możemy znaleźć budowlę postawioną w stylu neogotyckim. To kaplica na miejscowym cmentarzu parafialnym. Powstała ona w latach 1917–1918 z fundacji Józefa Czernickiego. To jednak jedyny przykład takiej architektury w renesansowym mieście.

Nie tylko neogotyk wpasowywano w nasze pola, lasy, wijące się po polach gruntowe drogi i swojskie opłotki. W tym czasie powstawały także gigantyczne świątynie neoromańskie. Na przykład w latach 20. ubiegłego wieku w Orłowie Murowanym stanęła wielka „bazylika” w tym stylu.

Splendor parafii i uwielbienie dla Boga były głównymi celami fundowania owych monumentalnych budowli wprost nawiązujących do średniowiecza, lecz zdarzały się wyjątki. O jednej z takich „innych” inwestycji na Zamojszczyźnie także napisał „Świat”, w numerze z 4 lutego 1911 r. Notatka nosi tytuł „Nowe Świątynie w Królestwie”.

„W dniu 7 września 1910 r. odbyło się w Dołhobyczowie, Ziemi Chełmskiej pow. Hrubieszowskiego założenie fundamentów pod kościół z fundacyi rodziny Świeżawskich, a głównie Stefana i Kazimiery Świeżawskich, właścicieli Dołhobyczowa” — czytamy w tekście. „Nowobudujący się kościół zaprojektowany jest w stylu gotyckim, osnutym na motywach krakowskich, z cegły i kamienia, według projektu architekta Wiesława Kononowicza (w innych źródłach możemy przeczytać, że miał on na imię Zenon — dop. autor) z Warszawy. Roboty murarskie wykonywa przedsiębiorca Stefan Czuprykowski z Warszawy”.

W tekście chyba zapomniano napisać o najważniejszym powodzie fundacji świątyni. A był on niezwykle romantyczny. Historia tego kościoła to także opowieść o dziedzicu Stefanie Świeżawskim, jego niezwykłym szczęściu oraz zakazanej miłości. Z tym ciekawym człowiekiem związanych jest wiele ciekawych legend.

Papieska dyspensa

Podobno w 1905 r. rodzinny skarbiec młodego dziedzica Świeżawskiego wzbogacił się o nowe, bardzo cenne kosztowności, m.in. bogatą kolekcję sreber. Jak ją zdobył? Świeżawski, jadąc pociągiem do Lwowa, podsłuchał ponoć rozmowę kilku carskich oficerów, którzy rozprawiali o kosztownościach ukrytych w studni w Poturzynie nazywanej „bezodnią”. Dziedzic był tym podekscytowany. Wysiadł z pociągu i — tak szybko, jak tylko mógł — ruszył w miejsce wskazane przez Rosjan.

Nie chciał jednak budzić podejrzeń okolicznych mieszkańców. Dlatego wyczekiwał na dogodny moment. W końcu wszedł do studni. Opłaciło się. Skarb podobno znalazł i wydobył. Do kogo on wcześniej należał, nie wiadomo. Tak czy owak kosztowności powędrowały do pałacu w Dołhobyczowie. Przydały się za kilka lat. To wtedy dziedzic zapałał miłością do panny o imieniu Maria. Niestety, była ona jego stryjeczną siostrą. Zatem o ślubie pary nie mogło być mowy. Świeżawski się tym nie zraził. Wystarał się w Watykanie o papieską dyspensę. Dostojnicy kościelni postawili jednak warunek: dziedzic musi w zamian za upragnione małżeństwo wybudować w Dołhobyczowie kościół. I tak się stało.

Kilkaset metrów od pałacu stanęła neogotycka świątynia z czerwonej cegły p.w. Matki Bożej Częstochowskiej. Jej budowę zakończono w 1914 r. Przypomina słynny kościół Mariacki w Krakowie, i to nie tylko samym kształtem. Do krakowskiej świątyni nawiązuje też wiele szczegółów architektonicznych.

Na pewno budowa potężnego dołhobyczowskiego kościoła na planie łacińskiego krzyża pochłonęła fortunę. Niektórzy uważają, że świątynię ufundowano z kosztowności znalezionych w studni „bezodni”. Nie ma o tym wzmianki na tablicy informacyjnej ustawionej niedaleko świątyni, nie pamiętają takiego faktu okoliczni mieszkańcy. Wiadomo jednak, iż fundatorem kościoła byli także Franciszek Świeżawski, właściciel folwarku w Kadłubiskach, oraz Aleksandra Wojciechowska, właścicielka Kosmowa.

Dzisiaj okazała, proporcjonalna i urokliwa dołhobyczowska świątynia nabrała patosu, a jej smukła wieża na stałe wpisała się w piękny miejscowy krajobraz. Stała się jego trochę sentymentalnym symbolem.

od 12 lat
Wideo

echodnia.euNowa fantastyczna atrakcja w Podziemnej Trasie Turystycznej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto