Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyprawa na najwyższy szczyt górski Krety. Widoki zapierają dech w piersiach

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Nasz niepokój wzbudziły głowy różnych zwierząt... ponabijane na płoty, które odebraliśmy jako jednoznaczną przestrogę dla obcych
Nasz niepokój wzbudziły głowy różnych zwierząt... ponabijane na płoty, które odebraliśmy jako jednoznaczną przestrogę dla obcych Bogdan Nowak
Góra Ida, zwana także Idhą, Itą, Timios Stavros, a czasami Psiloritis, nie okazała się dla nas łaskawa. Ten najwyższy szczyt Krety ma wysokość 2456 metrów n.m.p (dla porównania polskie Rysy mierzą 2501 m n.m.p.) jest niezwykle dostojny, piękny, ale ma także swój... charakterek. W maju nadal jest tam dużo śniegu, a temperatura na szczycie to zaledwie kilka kresek powyżej zera. W nocy jest znacznie zimniej.

Cały ów masyw górski nazywa się Psiloritis. Był on podobno uważana za święty przez starożytnych Minojczyków (na zboczach, w Jaskini Idejskiej miał podobno urodzić się Zeus). Także wśród dzisiejszych mieszkańców Krety budzi ogromny szacunek. Nie jest tam łatwo dojść czy dojechać. Droga wije się wśród pagórków, a potem gór, pomiędzy wioskami, które niezbyt często odwiedzają turyści.

Po śniegu i we mgle

Wynajętym samochodem oraz dzięki uprzejmości Ani Pilachowskiej i Darka Robakowskiego z Gdyni (znaleźli dla nas miejsce na tylnym siedzeniu) wybraliśmy się w góry z miejscowości Bali. Mnóstwo wcześniej słyszeliśmy o podziurawionych jak sito znakach drogowych w tej części wyspy (wielu miejscowych ma broń i dla zabawy wybiera sobie taki cel) i rzeczywiście je zobaczyliśmy.

Musieliśmy także przystawać pomiędzy biwakującymi na drodze stadami owiec i ciekawskimi kozami. Widzieliśmy wybudowane z kamieni pasterskie szałasy oraz kołujące na niebie sępy (są one podobno na Krecie nowością, bo zostały jakiś czas temu wytrzebione). Nasz niepokój wzbudziły głowy różnych zwierząt... ponabijane na płoty, które odebraliśmy jako jednoznaczną przestrogę dla obcych oraz zardzewiałe wraki samochodów przy drodze.

W końcu dojechaliśmy do opuszczonego, kamiennego schroniska. skąd rozpoczęliśmy zdobywanie góry Ida (tam wyrusza wyznaczony szlak). Gdy wyjeżdżaliśmy z Bali temperatura wynosiła ok. 25 st. C. W miarę gdy wspinaliśmy się w górę stale spadała. Gdy dotarliśmy do długich, śnieżnych języków oplatających zbocza Idy, wynosiła już zaledwie kilka stopni powyżej zera.

Podczas marszu spotkaliśmy kilka grup turystów z różnych krajów świata (m.in. z Niemiec i Włoch). Niektórzy mieli na sobie górskie buty i zimowe ubrania, inni próbowali zdobyć szczyt... w krótkich spodenkach i koszulkach. Pojawiali się i znikali przed lub za nami w coraz gęstszej mgle. My założyliśmy na siebie „ubranie mieszane”. Nie wszyscy bowiem zabrali na tę wyprawę solidne, górskie buty (dotyczy to np. autora tego tekstu). I to był błąd.

Za obcymi nie tęsknimy

Gdy do zdobycia szczytu góry mieliśmy jakieś 200 metrów (o czym poinformował nas Darek), doszliśmy do głębokiego śniegu, który pokrywał całe, strome zbocze. Dalszą wędrówkę uznaliśmy wówczas za zbyt niebezpieczną (wyglądało to tak. jakbyśmy mogli wszyscy ze zbocza zjechać kilkaset metrów w dół). Zawróciliśmy. Inni turyści zrobili to samo. Widzieliśmy ich, gdy schodzili ze zbocza. Trasa jednak ogólnie nie wydaje się bardzo trudna, nawet dla ludzi, którzy rzadko wędrują po górach. Latem na pewno nie byłaby dla nas kłopotem. Na szczycie góry podobno znajduje się niewielka, zabytkowa cerkiewka, a my bardzo chcielibyśmy ją w przyszłości zobaczyć.

Gdy zeszliśmy do samochodu, spotkaliśmy kilku miejscowych. Obok opuszczonego schroniska byliśmy już tylko my i oni. Okazało się, że jeden z mężczyzn mieszka na stałe w Kanadzie i odbywa właśnie podróż sentymentalną w rodzinne okolice. Udało się z nimi pogadać. Dowiedzieliśmy się wówczas, że wyspa we wcześniejszych latach ulubionym miejscem wypoczynku Rosjan i Ukraińców, ale – jak nam tłumaczyli „oni mają teraz inne sprawy”. Miejscowych mężczyzn to jednak nie zmartwiło. Dlaczego?

- My za obcymi nie tęsknimy – usłyszeliśmy od jednego z nich. - A jak u was są kobiety i dzieci ukraińskie, to Rosjanie także do was za jakiś czas przyjdą. Już mieliśmy na końcu języka ripostę, iż prawdopodobieństwo jest mniej więcej takie samo jak kolejny najazd na Kretę Turków, ale... ugryźliśmy się w język. Bo ten temat jest na wyspie wyjątkowo drażliwy, bolesny. My zresztą nie byliśmy w nastrojach wojowniczych.

Mężczyźni wykopywali z okolicznych pastwisk jakieś rośliny i chowali je do toreb. Wydawali się coraz mniej przychylni. A gdy jeden z opuszczonego schroniska wyciągnął siekierkę i zaczął z nią iść w naszą stronę, uznaliśmy... że czas udać się w zielone doliny Krety. Wracaliśmy inną, ale równie malowniczą drogą. Kilka razy się zgubiliśmy, bo nawigacja na kreteńskich zakrętach i zawijasach wariowała.

W końcu dotarliśmy do tawerny w miejscowości Exandis, gdzie sprzedają pyszny sok pomarańczowy (w cenie 1 euro za szklankę), oliwki, zioła, miód, nalewki, ciasta i owoce morza. Dzięki wylewnej uprzejmości gospodarza, wszystkie napitki… musieliśmy spróbować ze specjalnych karafek. On w tym czasie stał obok i bacznie badał naszą reakcję. Gdy nam wszystko oczywiście posmakowało, gdy z szerokim uśmiechem pochwaliliśmy talenty sympatycznego gospodarza, zaprzyjaźniliśmy się z nim na dobre. Nasza wzajemna czułość wydawała się wówczas rozległa jak morskie widoki wyspy. Padliśmy sobie w objęcia oraz wykonaliśmy nawzajem po kilka zdjęć.

Wyprawa nie była kosztowna. Wynajęcie samochodu na cały dzień (np. w miejscowości Bali, gdzie jest mnóstwo hoteli i ośrodków turystycznych) to koszt ok. 40 euro. Jednak benzyna jest w tym kraju droższa niż w Polsce. Za litr 95-tki trzeba zapłacić ponad 2 euro.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto