Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radzimy sobie, idziemy do przodu. Opowieść o wielkim kombinacie PGR w Machnowie

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Od lewej: Krzysztof Petela, Ryszard Romanowski i Józef Chwaleba
Od lewej: Krzysztof Petela, Ryszard Romanowski i Józef Chwaleba Bogdan Nowak
Przez wiele lat uważano go za dumę socjalistycznej Ojczyzny. Nie bez powodu. Zespół Państwowych Gospodarstw Rolnych Machnów został założony w 1949 roku. W latach 50. ub. wieku areał Zespołu PGR wynosił 8612 hektarów ornych pól. Ponadto były tam także łąki i pastwiska. Razem z nimi ów wielki PGR zajmował zatem powierzchnię 12 tys. ha! Czasy świetności tego wielkiego tworu skończyły się wraz z PRL-em. Ludzie się jednak nie poddali. I wyszli na prostą!

- Moja rodzina przybyła do PGR w Machnowie z okolic Lublina. Tak już zostało – opowiada Krzysztof Petela, mieszkaniec Machnowa Nowego (gm. Lubycza Król.). - Zżyliśmy się z tym miejscem na dobre. Moja mama Janina przez wiele lat pracowała w miejscowym gospodarstwie jako dojarka. Ja także byłem zatrudniony przy różnych pracach: przy burakach czy w magazynie zbożowym. Robota polegała wówczas na suszeniu ręcznym zboża, które trzeba było po prostu przerzucać łopatą. Byliśmy zatem zatrudnieni w takim wielkim, państwowym kołchozie, podobno trzecim pod względem wielkości w kraju. Ta praca była dla nas ważna, potrzebna. Także dzisiaj wszyscy ów wielki PGR raczej dobrze wspominają.

Mamy się czym poszczycić

- Ludzie, którzy trafili do PGR Machnów dostawali nie tylko pracę, ale także mieszkanie – dodają Józef Chwaleba i Ryszard Romanowski z Machnowa Nowego. - Teraz we wsi mieszka już trzecie pokolenie potomków pracowników dawnego PGR. Można powiedzieć, że państwowe gospodarstwo zbudowało naszą społeczność.

Krzysztofa Petelę, Józefa Chwalebę i Ryszarda Romanowskiego spotkaliśmy we wtorek (17 sierpnia) przy jednym ze sklepów w Machnowie Nowym. Inni mieszkańcy tej miejscowości także przyłączali się wówczas do wspomnień o dawnym, jak mówią niektórzy z uśmiechem – kołchozie. Niektórzy nawet żartowali, śmiali się lub pokazywali ręką gdzieś w stronę pobliskiej Ukrainy, snując przy tym różne „przygraniczne” i rodzinne opowieści.

Kilka osób oprowadziło nas także po Machnowie Nowym, a Wiesław Petela (brat Krzysztofa) pokazał także swój dom. Okazało się także, że jest on miłośnikiem miejscowej historii. Zbiera artykuły dotyczące dziejów PGR w Machnowie. Te najstarsze wyciął i przykleił na dużych kartonach, które nam zademonstrował w drewnianej altanie, na swoim podwórku.

- Mamy się czym poszczycić, co pokazać – przekonuje Wiesław Petela. - A te artykuły zbieram dla wnuków. Dzięki nim dowiedzą się jak kiedyś się u nas żyło.

Machnowski Zespół PGR (potem przemianowano go na kombinat) nastawiony był głównie na produkcję rolniczą. Miał wielki park maszynowy i wykwalifikowaną załogę. Hodowano także trzodę chlewną i bydło. Na początku w skład PGR-u wchodziły gospodarstwa: w Machnowie Nowym oraz w Wólce Wierzbickiej. Potem włączono do niego także gospodarstwa w Żurawcach, Rudzie Żurawieckiej, Korniach, Hrebennem, Nowosiółkach, Dyniskach, Wierzbicy, Machnowie Starym, Hrebennem i Plebance. Na stałe podobno pracowali w nich niemal wszyscy, okoliczni mieszkańcy.

W Machnowie Nowym postawiono wielkie budynki gospodarcze: m.in. warsztaty, stolarnię, garaże, suszarnię, masarnię, a w latach 70. ub. wieku wybudowano także kilka nowych bloków mieszkaniowych dla kilkudziesięciu rodzin pracowników. Funkcjonowała także szkoła „tysiąclatka”, ośrodek zdrowia, sklep Gminnej Spółdzielni, słynna piekarnia w której wypiekano chleb na zakwasie, działała stołówka pracownicza, restauracja „Złoty kłos” oraz świetlica. W latach 70. mieszkańcy wybudowali również kościół z którego są bardzo dumni (w wielu rozmowach powracało pytanie: „A widział pan już nasz kościół?).

Kwitło życie kulturalne. Mieszkańcy Machnowa Nowego pamiętają, że w ich miejscowości występowała Karin Stanek, Irena Santor, Kazimierz Rudzki, a nawet podobno sama Violetta Villas.

Zwycięskie siewy wiosenne

Do pracy w tak obszernych gospodarstwach potrzebna była cała armia pracowników. Na stałe zatrudniano tam ok. 1,3 tys. osób. Aby tych ludzi przyciągnąć z różnych stron regionu i kraju, jeszcze na początku lat 50. ub. wieku w Machnowie wybudowano osiedle składające się z 56 ceglanych budynków mieszkalnych. Były to słynne, machnowskie bliźniaki podzielone na dwa identyczne mieszkania. Każde z nich miało powierzchnię 65 mkw. Mieściła się tam kuchnia i pokój na parterze oraz kolejny pokój – na pierwszym piętrze. W pierwszych latach PRL były to luksusy!

Owe budynki stały kilkadziesiąt metrów od siebie i były przyporządkowane do własnej działki, gdzie mieszkańcy zakładali ogródki, trzymali kury itd. Na zdjęciach lotniczych (także tych z lat 50. i 60. ub. wieku) widać, że miejscowość wyglądała z góry jak wielka, poprzecinana drogami szachownica.

W każdym z bliźniaków mieszkały zwykle dwie rodziny. W owych mieszkaniach osiedlali się ludzie którzy przybywali do PGR-u z różnych stron kraju. Byli to nie tylko pracownicy rolni, ale także kowale, stolarze i inni rzemieślnicy. Dla niektórych z nich praca w państwowym gospodarstwie była awansem społecznym. - Dzięki zatrudnieniu w PGR wiele osób wyrwało się z biedy – podkreśla Krzysztof Petela.

Z opowieści mieszkańców Nowego Machnowa wynika, że podczas żniw oraz np. zbioru buraków zatrudniano w gospodarstwie potężną armię pracowników sezonowych. Czasami były to całe rodziny z dziećmi. Stawiano dla nich specjalne baraki. Nie zawsze takich „lokali” wystarczało. Dlatego w machnowskich bliźniakach, w razie potrzeby, także kwaterowano robotników sezonowych.

PGR w Machnowie był dumą komunistycznych władz. Dlatego jego pracownicy często gościli m.in. w Polskiej Kronice Filmowej. Pokazywano ich schludne, ale jeszcze pozbawione zieleni osiedle czy znojną pracę w polu. Uwieczniono także gdy PGR przygotowywał się do siewów, żniw czy np. urodzin pierwszego sekretarza KC PZPR.

„W dniu urodzin Bolesława Bieruta wyjechały na pola traktory PGR Machnów” – triumfalnie obwieszczał w połowie lat 50. ub. wieku spiker PKF. „Trudne warunki atmosferyczne opóźniły rozpoczęcie kampanii siewnej. Dlatego hasło brzmi: nie wolno zmarnować ani dnia, ani godziny! Praca musi być wykonana jak najszybciej! Od skrócenia akcji siewnej zależy tegoroczny urodzaj (...), walczymy o zwiększenie produkcji rolnej!

A gdy na ekranie pojawiły się nocne zdjęcia, na których widać jedynie sunące po polach cienie potężnych ciągników i innych maszyn PGR, słyszymy taki komentarz: „Zapada noc – Machnów nie śpi. Załoga PGR postanowiła skrócić okres siewu o sześć dni” – tłumaczył spiker. Po czym dodał triumfalnie: „W ten sposób wieś polska zwycięsko przeprowadza siewy wiosenne!”.

Co mają ludzie z machnowskiego kombinatu?

W innym filmie propagandowym PKF możemy zobaczyć m.in. dziarskich, uśmiechniętych lotników, którzy przygotowują się właśnie do pierwszego w Polsce rozsiewania nawozów sztucznych z powietrza. Stało się to z powodzeniem właśnie w Machnowie Nowym. Operatorzy PKF uwiecznili tym razem całą eskadrę samolotów, które tę akcję wykonały. Widzimy też oklaskujące lotników kobiety w chustkach, jakichś mężczyzn w garniturach i innych – w czapkach uszatkach, a w tle rozległe i płaskie jak stół pola Machnowa Nowego.

Opisy działalności machnowskiego PGR-u można znaleźć także w prasie. Nie brakuje tam także troski o plony, przebieg kolejnych żniw, o jakość sprzętu itd. Niektóre teksty są pełne pochwał, emocji, inne brzmią wręcz dramatycznie. Dzięki uprzejmości pana Wiesława mamy bardzo bogaty przegląd artykułów na ten temat.

„O 14. kombajny wyjechały tego dnia po raz drugi. Rano była zbyt duża rosa” – czytamy w tekście pt. „Żniwny poker w Machnowie” z początku lat 80. ub. wieku. „Gdy potem jęczmień obsechł i zaczęli kosić, lunął deszcz. Padało pół godziny, ale było to dostatecznie długo, aby Bizony (chodzi o kombajny – przyp. red.) znowu stanęły. To ranne półgodzinne koszenie było dla Eugeniusza Kiełbasy ostatnim tego dnia, bez względu na pogodę. Tylko ujechał 200 m. feder – aparat żniwny przy kombajnie – przestał działać. Pękły łożyska”.

Na miejsce awarii przybył Edward Doczyszyn, szef czołówki technicznej POM Lubycza Królewska, która na całe żniwa została oddelegowana do PGR Machnów. Obejrzał awarię i powiedział, że naprawa musi trochę potrwać. Kierowca może zatem odpocząć.

„Akurat. Kiełbasa przyprowadził wczoraj kombajn z Żurawiec i nie po to – jak twierdzi, żeby się tutaj wysypiać. - Pomogę wam – mówi – musimy się wcześniej uwinąć” – pisał z podziwem Bronisław Rędzioch, autor owego artykułu.
Taki zapał był wynagradzany. PGR według dziennikarzy radził sobie nieźle oraz... coraz lepiej. Także „stopa życiowa” pracowników stale się wyrównywała i podnosiła.

W artykule pt. „Kombinat na zamojskich rędzinach” czytamy: „A co z tego wszystkiego mają ludzie? Otóż ludzie w Machnowie mają: średnie miesięczne zarobki w granicach 3500 zł, przy czym zarobki tzw. fizycznych są o 182 zł wyższe od umysłowych, zaś brygadzista produkcji zwierzęcej może zarobić nawet 5600 zł” – obwieścił jeden z dziennikarzy. „Działki przyzagrodowe, możliwość wyhodowania na swoim do 30 sztuk drobiu, oprócz gęsi i 2 tuczników w roku”.

Były też inne inne przywileje. To bezpłatne mieszkania, płatne urlopy, możliwość wyjazdów na wczasy krajowe, a nawet zagraniczne oraz prawo do otrzymywania codziennie za darmo nawet 3,5 l. mleka dla rodziny.

„Poza tym ludzie w kombinacie mają około 40 prywatnych samochodów, telewizory i lodówki w każdym prawie domu, meble – najczęściej na wysoki połysk, dwa przedszkola oraz dwie szkoły, ale już za ciasne (...)” – pisał autor tekstu. „Aha, zapominałbym jeszcze dodać, co jeszcze mają ludzie z machnowskiego kombinatu. Otóż mają głębokie przekonanie, że trzeba lepiej poznać te ich rędziny (chodzi o rodzaj gleb – przyp. red.). Wszystkie ich potrzeby, kaprysy, zagadki, a wtedy odwdzięczą się one doskonałymi plonami”.

Dziennikarz zauważył też niedociągnięcia w kombinacie. Był to brak w PGR stałego lekarza zakładowego, stomatologa oraz dobrych dróg dojazdowych do pól.

Reperowanie bezpieczników grubym drutem

To była jednak przesada. Czasami w PGR brakowało przecież nawet podstawowych produktów. W jednym z tekstów Czesław Wojnarowski, dyrektor kombinatu PGR w Machnowie skarżył się na kłopoty jego pracowników w trudnych czasach kryzysu gospodarczego. Gdy dziennikarz zapytał co najbardziej doskwiera pracownikom PGR, odparł bez namysłu. „No cóż, kłopoty rynkowe. Szczególnie chodzi o buty, a już najbardziej o męskie.

- Takie to były czasy. Teksty w gazetach jakoś o nich świadczą. Były one głównie publikowane na łamach „Sztandaru Ludu” – mówi Wiesław Petela. - Obraz w nich prezentowany nie zawsze został polukrowany. Rzeczywistość na pewno taka nie była.

Niedociągnięć w gospodarce i zarządzaniu w PGR zauważano wiele. Dziennikarz podpisujący się pseudonimem „hen” pisał o tym z wielkim przejęciem:

„W okresie żniw i omłotów (…) brak należytej troski o zabezpieczenie społecznego mienia przed ogniem mieli okazję poczynić kontrolerzy lustrujący kombinat PGR Machnów Nowy i zakłady tego kombinatu – PGR Machnów Nowy i PGR Wierzbica. Poza stwierdzeniem tam różnych uchybień, nieprawidłowości i usterek, takich jak: niesprawna sieć hydrantowa, przecieki zbiorników p. pożarowych (...), uszkodzona instalacja odgromowa na oborach, wiatach i garażach, pozrywane przewody instalacji elektrycznej, reperowanie bezpieczników grubym drutem, brak ogrodzeń i zabezpieczeń w magazynach paliw – lustratorzy (…) nie mogli natrafić na żadne ślady profilaktycznej działalności komisji pożarowo- technicznych”.

Nie bez powodu zatem tekst nosił tytuł „Brak troski o mienie w zamojskich PGR i RSP”. Tyle, że takie sytuacje nie zawsze wynikały z winy pracowników kombinatu. Oto przykład.

„Niedawno niektóre nasze PGR otrzymały duże ciągniki o ciężkiej mocy” – czytamy w tekście z lat 80. ub wieku. „Jest to powód do zadowolenia, gdyż są one potrzebne PGR, ale co z tego, jeśli nie ma do nich odpowiednich zestawów wysoko wydajnych narzędzi. Ciągniki te nie mogą więc być w pełni wykorzystane”.

PGR w Machnowie odwiedzało wielu bardzo ważnych gości. W 1980 r. zawitał tam Edward Gierek, I sekretarz KC PZPR. Odwiedził też okolicę. Związana jest z tym pewna opowieść, która nadal krąży po Machnowie Nowym (opowiadana jest jako żart, ale po chwili słuchacz dowiaduje się, że to jednak „święta prawda”). Podobno Gierek miał wówczas wizytować pewne prywatne gospodarstwo. Aby wytypowany do tego rolnik wypadł dostojniej, wprowadzono mu do obory na czas wizyty pięć dorodnych byków. Tyle, że po niej gospodarz zwierząt nie oddał. Gdy się o to upominano mówił, że są już teraz „bez wątpienia jego”. A jeśli ktoś nie wierzy może w tej sprawie powołać... samego Gierka na świadka.

A tak np. opisano na łamach lokalnej prasy wizytę Zbigniewa Michałka, sekretarza KC PZPR. Spędził on na Zamojszczyźnie dwa dni. Tak wyglądał drugi dzień jego gospodarskiej wizyty:

„Tow. Zbigniew Michałek odwiedził Wojewódzki Ośrodek Postępu Rolniczego w Sitnie, Kombinat PGR w Machnowie, stację hodowli roślin w Ulhówku i Poturzynie, a ponadto kierowany przez Kazimierza Milicza zespół rolników indywidualnych w kol. Nowosiółki gm. Telatyn oraz gospodarstwo Edwarda Dobrowolskiego w Dziekanowie koło Hrubieszowa” – czytamy w relacji. „Gościowi towarzyszyli: sekretarz KW PZPR – Zygmunt Mańkowski i wojewoda zamojski – Marian Wysocki”.

Zważywszy spore odległości, tempo owej napiętej, gospodarskiej wizyty było zawrotne. Jak widać sił do budowania odpowiednich relacji na linii władza-obywatel jednak nie szczędzono.

Traktorzystki i zastępy murarskie

W latach 80. ub. wieku na terenie dawnego woj. zamojskiego działały kombinaty PGR: w Dołhobyczowie i Przewodowie, dwa PGR-y: w Tarnogrodzie i Michalowie oraz Zakład Rybacki w Topornicy. W sumie zajmowały one powierzchnię 25,2 tys. ha, co stanowiło 3,6 proc. ogólnej powierzchni ówczesnego województwa zamojskiego. Te gospodarstwa działały lepiej lub gorzej, ale dawały zatrudnienie tysiącom mieszkańców regionu. Gdy upadł komunizm one także zaczęły upadać.

- W miejsce PGR-ów pojawiały się spółki pracownicze, które także radziły sobie bardzo różnie. Niektóre także umierały – opowiada jeden z mieszkańców Machnowa Nowego. - Ludzie zaczęli masowo tracić pracę. W pierwszych latach lat 90. ub. wieku bezrobocie było ogromne. Wiele osób musiało korzystać z pomocy opieki społecznej. Pojawił się alkohol pity w nadmiernych ilościach. Ludzie ratowali się pracami interwencyjnymi organizowanymi przez samorząd. Część byłych pracowników PGR i ich dzieci zaczęła wyjeżdżać w poszukiwaniu pracy do dużych miast i za granicę.

- Wiadomo, że w komunie nie żyliśmy szczególnie zasobnie, ale było wówczas stabilniej, bezpieczniej, przewidywalnie. Byliśmy także dumni z tego co udało się wspólnie dokonać – dodaje inny mężczyzna. – Potem stanęliśmy na rozdrożu: zapomniani przez wszystkich rozbitkowie z PGR. Jednak nie poddaliśmy się!

W 1990 r. z inicjatywy Jana Błaszczuka i Wiesława Obrzuda, radnych gminy Lubycza Król. wydzielono sołectwo Machnów Nowy. Miejscowi podkreślają, że wiele udało się zrobić także po 1989 r. W Machnowie Nowym jest własne ujęcie wody, oczyszczalnia ścieków, kanalizacja, wodociąg. Drogi także zostały w znacznej części wyremontowane. Działa także klub sportowy, boisko „Orlika” i kilka sklepów. Prężnie funkcjonuje również m.in. miejscowe Koło Gospodyń Wiejskich (zostało reaktywowane w 2007 r.). Wyliczać zresztą można długo.

- Po transformacji ustrojowej wiele osób wyjechało za granicę i tam pracują. Niektórzy młodzi tam zostali. Radzimy sobie, idziemy do przodu – podkreśla Krzysztof Petela. - Machnów jest zadbany, a nasze osiedle nie różni się bardzo od miasta. Ludzie pracują w różnych miejscach, dbają o swoje posesje, mają piękne ogródki, samochody, wszystko co trzeba do życia. Domy stanowiące kiedyś własność PGR-u zostały odkupione i są teraz prywatne. I także dobrze wyglądają.

Co jeszcze Machnów kiedyś wyróżniało? W czasach PRL-u zmieniła się rola kobiet. Przedstawicielki płci pięknej za kierownicą także po II wojnie światowej były „zjawiskiem” niezbyt często spotykanym. Centralne władze próbowały to zmienić. Zaczęto promować zatrudnianie kobiet w tzw. męskich zawodach. Jeszcze w latach 50. pojawiły się w kraju m.in. kobiece zastępy murarskie czy hutniczki wytapiające stal. Na łamach poczytnej „Przyjaciółki” reklamowano także szkolenia traktorzystów i traktorzystek. To przyniosło efekty.

W 1962 r. pierwszych 200 kierowczyń (tak panie za kierownicą wówczas określano) zatrudniono w tzw. transporcie uprzywilejowanym. Prowadziły wozy strażackie, karetki pogotowia, a nawet milicyjne auta. Pojawiły się też traktorzystki. Jak to wyglądało w machnowskim PGR?

- Gdy było trzeba kobiety obsługiwały maszyny czy prowadziły traktory. Także pod tym względem nasz PGR różnił się od okolicznych wsi – mówi z dumą jeden z mieszkańców Machnowa Nowego. - Czy mieliśmy tutaj większe równouprawnienie? Odpowiem tak: praca była ciężka, a każdy robił co było trzeba. I tak jest także dzisiaj.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zamosc.naszemiasto.pl Nasze Miasto