Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Doszła nas wiadomość, że Smoligów i Olszynka spalone, a ludność cywilna wybita”. Tragedia kilku wiosek na Zamojszczyźnie

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Stanisław Basaj ps. "Ryś" w środku (na karym koniu)
Stanisław Basaj ps. "Ryś" w środku (na karym koniu) Wikipedia
Przed nami obchody 79 rocznicy pacyfikacji wsi Ameryka, Łasków, Smoligów i Olszynka na Zamojszczyźnie. Odbędą się one w sobotę (1 kwietnia). Uczestnicy spotkają się w miejscowości Ameryka w gm. Mircze. Organizatorami tegorocznych uroczystości są: Okręg Zamojski Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Koło Rejonowe AK w Mirczu, 2 Hrubieszowski Pułk Rozpoznawczy, Liceum Ogólnokształcące w Łaszczowie oraz Stowarzyszenie Rozwoju Lokalnego Zamojszczyzna. Obchody na pewno będą wzruszające.

Tamte wydarzenia nigdy na Zamojszczyźnie nie zostały zapomniane. Na początku 1944 r. Niemcy postanowili rozprawić się z polskimi partyzantami, którzy działali w południowej części powiatu hrubieszowskiego. Chodziło głównie o batalion Armii Krajowej „Wiktora” (który jednak działał głównie na terenie powiatu tomaszowskiego) oraz żołnierzy Batalionów Chłopskich z oddziału „Rysia”.

Kobiety kryły się w przydrożnych rowach

Jak pisał Zbigniew Ziembikiewicz ps. „Smok” (jego relację opublikowano na łamach „Zielonego Sztandaru” 9 czerwca 1983 r.), we wsi Smoligów pod koniec marca 1944 r. stacjonował miejscowy pluton BCh dowodzony przez Bolesława Kaniugę ps. „Orzeł”, w pobliskiej Kolonii Ameryka przebywał pluton z oddziału „Rysia”, dowodzony przez Michała Ordyńca ps. „Żmijka”, a m.in. we wsi Kolonia Olszynka — część partyzantów z oddziału AK Mieczysława Olszaka ps. „Hardy”.

To ci żołnierze musieli się zmierzyć z przeważającymi siłami niemieckiej grupy operacyjnej. Bo polskie wioski, w których przebywali owi partyzanci, zostały zaatakowane przez znakomicie uzbrojonych (m.in. w moździerze i samochody pancerne) napastników. Było ich w sumie ok. 2000. Atak rozpoczął 27 marca 1944 r. o świcie.

„Nagle powietrzem wstrząsnęły artyleryjskie i moździeżowe salwy. Zaklekotała maszynowa broń, a czerwony kur zaczął ozłacać rozsiane z rzadka zagrody i pojedyncze domy” - czytamy we wspomnieniach Zbigniewa Ziembikiewicza. „Miejscowa ludność (Smoligowa gm. Mircze) w panice wykonywała ostatnie czynności przewidziane na taką ewentualność. Młodzież męska wyciągała z kryjówek ukrytą broń i pędziła co tchu w wyznaczone miejsca alarmowe. Kobiety szybko ubierały wylęknione dzieci i wraz z węzełkiem żywności kryły się do przydrożnych rowów, kopców, w piwnicach i przygotowanych kryjówkach”.

„Smok” był świadkiem tamtych tragicznych wydarzeń. Jak sam przyznał, pisał o tym z wielkim trudem, pod wpływem silnych emocji (w ataku zginął Stanisław Ziembikiewicz, kierownik szkoły w Smoligowie, działacz Stronnictwa Ludowego, ojciec pana Zbigniewa). Relacja jest jednak spójna i rzeczowa.

„Pluton BCh Żmijki pierwszy przyjął uderzenie wroga. Wysunięte na przedpolach wsi, naprędce przygotowane płytkie okopy w zamarzniętej ziemi, brak zupełny przeciwpancernej broni, skazuje pluton na unicestwienie”– pisał „Smok”. „Gąsienice pancernych wozów, ogień artylerii dosłownie miażdży i wgniata w ziemię niemalże całą załogę plutonu”.

Zginęli wówczas Michał Ordyniec, dowódca plutonu BCh, oraz m.in. partyzanci: Antoni Daciej, Józef Romaniuk, Mieczysław Mrozek i sanitariuszka Janina Szymanek ps. „Basia”.

Wprawdzie z odsieczą walczącym ruszył pluton z batalionu „Rysia”, dowodzony przez Feliksa Zwolaka ps. „Szczygieł”, ale atak się nie powiódł. Zginęli kolejni partyzanci.

Zabito dwieście osób

„Obrona na obrzeżu wsi zostaje przez wroga zgnieciona, nieprzyjacielskie oddziały posuwają się w głąb wsi” - czytamy w zapiskach „Smoka”. „Niedaleko swej zagrody, na najwyższym wzniesieniu wsi, obok wiatraku organizuje obronę dowódca miejscowej placówki BCh — Smoligów — Bolesław Kaniuga „Orzeł”.

Ten kolejny partyzancki bastion także szybko zdobyto. „Orzeł” został przeszyty serią z niemieckiego automatu. Zginął. Po pewnym czasie także opór w innych miejscach zostaje złamany. Napastnicy na tym nie poprzestali. Bestialstwo oprawców było przerażające.

„W czasie penetrowania pobojowiska ukazywały się nam zastraszające sceny, mrożące w żyłach krew, widoki nie do opisania " - wspominał ze zgrozą Zbigniewa Ziembikiewicz, który odwiedził Smoligów dzień po pacyfikacji. „Dużo zabitych i poległych koleżanek i kolegów, znajomych. Często wymordowano całe rodziny. Natknęliśmy się na rodzinę Gałęzów, młynarzów. Ojciec trzymał za rękę syna Ceśka, a matka trzymała na ręku dziecko. Wszyscy czworo byli martwi. Za kopcem klęczała wyglądająca jeszcze jak żywa Regina Mankiewoczówna, a niedaleko leżący na wznak, martwy Bolek Olczak, mający skórzany sznur po odciętym pistolecie”.

Nie były to jedyne ofiary, które zobaczył „Smok”. „Dalej przytuleni do siebie młodzi Ligunowie. Józek „Długi” trzymał w ręku mały pistolet. Wyglądało na to, jakby popełnił samobójstwo” — pisał Zbigniew Ziembikiewicz. „Pod niespaloną szopą gospodarza Bartosza stoją jak żywe, sztywne od mrozu, oparte o ścianę trzy siostry Bartoszówny: Aniela, Władzia, Lodzia. Były to najładniejsze panny we wsi”.

Jak oszacował „Smok”, w wyniku zaplanowanej przez Niemców eksterminacji zginęło ok. 200 osób. Większość ofiar to zwykli, cywilni mieszkańcy polskich wiosek. Oględziny miejsca pacyfikacji były jednak niebezpieczne, przedwczesne („Smok” szukał ojca). Bo tego dnia Niemcy znowu pojawili się we wsi.

„Naprzeciw nas wyłoniła się z mgły tyraliera w czarnych mundurach. Nastąpiła chaotyczna wymiana strzałów” — czytamy dalej we wspomnieniach „Smoka”. „Na szosie hrubieszowskiej dał się słyszeć warkot nadjeżdżających samochodów. Oznaczało to dalsze prowadzenie oczyszczania tych terenów z oddziałów partyzanckich”.

Części ludności cywilnej z okrążonych hrubieszowskich wiosek udało się pod osłoną partyzanckiego ognia zbiec. Nie wszyscy mieli jednak tyle szczęścia.

„(Napastnicy) palili, zabijali napotkanych ludzi, wrzucali dzieci do ognia, do studni. (Innych) wystraszonych pędzili ku (miejscowej) szosie (…)” — wspominała w 2016 roku 90-letnia Bronisława Staszczuk-Walczyszyn, sanitariuszka z oddziału BCh „Rysia” (tę relację spisano na prośbę Marty Małyszek, wójta gminy Mircze). „Na polach Kolonii Ameryka dokonano (…) zbrodni, z broni maszynowej, rozstawionej na szosie”.

O tym, co później zobaczono na miejscu tej egzekucji, pani Bronisława dowiedziała się z relacji swojego ojca — Wojciecha Staszczuka.

„Mój ojciec (…) podczas uprzątania pola bitewnego z ludnością zza szosy (oprawcy zostawili ich w spokoju) i partyzantami zobaczył zabitego mieszkańca Smoligowa, Gałęzę. Miał do piersi przywiązane jedno dziecko, a do pleców drugie” — czytamy dalej w tych wspomnieniach. „Innemu mieszkańcami Smoligowa, Bartoszowi — pomagał zbierać i układać na wozie cztery ciała (jego) zabitych córek. Śmierć tych wszystkich dzieci, tej ludności, miała jedną przyczynę. (Zginęli) bo byli Polakami, mieszkającymi na polskiej ziemi”.

Kim byli tak bezwzględni oprawcy? Winą za eksterminacje polskiej ludności w Smoligowie oraz sąsiednich wioskach obarcza się głównie Wehrmacht oraz ukraińskich żołnierzy z dywizji SS Galizien. Nie tylko.

Naboje z obciętymi stożkami

Wacław Jaroszyński ps. „Wilczek” z oddziału AK Anatola Aleksandrowicza „Brawury” dowiedział się o pacyfikacji Smoligowa na placówce w miejscowości Borsuk. Tak to opisywał w swoich wspomnieniach:

„Doszła nas wiadomość, że Smoligów i Olszynka zostały spalone, ludność cywilna wybita, a ponad 50 partyzantów poległo w walce” — pisał „Wilczek”. „Dowiadywałem się wśród ludzi, którzy zdołali zbiec ze Smoligowa o moją rodzinę, która miała przebywać w Smoligowie u gospodarza Grzegorza Bohuna. Otrzymałem smutną wiadomość, że wszyscy członkowie mojej rodziny zostali wymordowani. Byłem wstrząśnięty tą wiadomością — nie wiedziałem, co począć ze sobą — straciłem wszystkich najbliższych, całe gniazdo rodzinne”.

Okazało się jednak, że Stanisław, brat Wacława Jaroszyńskiego, przeżył pacyfikację Smoligowa. Został jednak ciężko ranny, nie mógł się poruszać. Znaleźli go jacyś staruszkowie, którzy zabrali go i przywieźli go do gajówki w Smoligowie. Tam bracia się po pewnym czasie spotkali.

„Opowiedział mi tragedię rodziny w tym strasznym dla Smoligowa dniu (chodzi o pacyfikację)” — pisał Wacław Jaroszyński. „Ojciec, gdy nieco oddalił się od nich, został zabity. On matka, siostra i brat leżeli ukrywając się przed kulami, a gdy nadeszła tyraliera Niemców, ci nie zrobili im nic złego. Dopiero bulbowcy (chodzi o formację podlegającą Tarasowi Borowciowi ps. „Bulba”; jak wynika z tej relacji, jej członkowie także brali udział w pacyfikacji), ich legitymowali. Najpierw zastrzelili matkę, potem Genię i Józka (chodzi o innego brata »Wilczka«), a na koniec bulbowiec strzelił w Staszka. Trafił go w lewą rękę, jednakże wypadły mu naboje”.

Wtedy rozkazano Stanisławowi Jaroszyńskiemu je podawać. Tak się stało. Chłopak zobaczył wówczas, czym strzelano do pacyfikowanej ludności.

„Te naboje były z obciętymi stożkami i miały porozcinane końce, aby bardziej rozrywały ciało” — pisze dalej w swoich wspomnieniach „Wilczek”. „Bulbowiec strzelił jeszcze dwa razy do Staszka — a gdy brat się przewrócił i udawał zabitego — podszedł do niego, kopiąc go nogą (…). Gdy oprawcy odeszli, Staszek podczołgał się po ziemi do zabitej matki. Wtedy usłyszał głos swojej siostry Gieni. Pytała go, czy żyje. Gdy potwierdził i z kolei zapytał, gdzie jest raniona, nie usłyszał już odpowiedzi, tylko charkot w jej gardle. Skonała. Brat leżał tak przy niej do wieczora. Odnaleźli go owi staruszkowie” — wspominał „Wilczek”.

Stanisław Jaroszyński został przewieziony z gajówki w Smoligowie do szpitala w Tomaszowie Lub. Tam zmarł.

Obchody

Owe tragiczne wydarzenia będą wspominane w sobotę (1 kwietnia). Zbiórka odbędzie się we wsi Ameryka o godz. 10.40. Zaplanowano m.in. Bieg Pamięci Ofiar Pacyfikacji. W programie także okolicznościowe wystąpienia. O godz. 11.30 rozpocznie się msza polowa. W programie także m.in. ceremoniał wojskowy i apel poległych. Wspominane będą wówczas ofiary brutalnego ataku na kilka wiosek powiatu hrubieszowskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialapodlaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto